W środę 19 marca rozegrano szlagierowe spotkanie w 1/4 finału Ligi Mstrzów. Naprzeciw siebie stanęły ekipy Realu Madryt i Bayernu Monachium, dowodzonego przez byłego szkoleniowca „Królewskich” Carlo Ancelottiego. Przed spotkaniem media rozpisywały się na temat absencji Roberta Lewandowskiego, który w czwartkowym spotkaniu z Borussia Dortmund opuścił boisko na rzecz stłuczonego barku. Mimo wielu zabiegów niestety nie udało się doprowadzić do zdrowia reprezentanta Polski, który mecz musiał oglądać z wysokości trybun. Mecz rozpoczął się od nieśmiałych ataków Monachijczyków, jednak nic z nich nie wynikało. W 18 minucie po jednej z kontr Dani Carvajal wrzucił piłkę w pole karne, tam najwyżej wyskoczył Karim Benzema, który uderzył w poprzeczkę. To ostrzeżenie wyraźnie zadziałało na gospodarzy, których akcje zaczęły przybierać kolorytu. Po jednej z nich obrońca Realu wybił piłkę na rzut rożny, a kapitalne dośrodkowanie Thiago Alcantary potężnym strzałem głową wykończył Arturo Vidal, 1-0. W 40 minucie świetne dośrodkowanie trafia również do Chilijczyka, która tym razem jednak strzela wysoko nad poprzeczką. Kiedy wszyscy szykowali się do zejścia na przerwę, Franck Ribery dostał podanie w pole karne i mimo asysty 6(!) obrońców, zdołał oddać strzał, który został zblokowany przez prawego defensora królewskich ręką, rzut karny. Do piłki podszedł nad wyraz aktywny jak na środkowego pomocnika Vidal, który niestety dla kolegów Roberta Lewandowksiego, pomylił się równie mocno jak 5 minut wcześniej, i przeniósł piłkę nad poprzeczkę. Do przerwy 1-0, i czas dla Zinedine Zidane na poprawę morali swoich zawodników. Na drugą cześć spotkania Real wychodzi znacznie bardziej zmotywowany, efektem tego jest akcja z 46 minuty, gdzie świetnym crossem popisuje się Carvajal, a akcje wykańcza niepilnowany Ronaldo. Po 2/3 spotkania ma miejsce nieoczekiwana sytuacja, Martinez fauluje taktycznie w środku pola, i sędzia zawodów nie ma innej możliwości, jak pokazanie drugiej żółtej kartki Hiszpanowi. Bayern w osłabieniu, a ataki Królewskich nie słabną, w bramce gospodarzy cuda wyczynia Manuel Neuer. Nadchodzi 76 minuta gry, i wprowadzony chwilę wcześniej za bezproduktywnego Bale, Marco Asensio, zagrywa piłkę między obrońców w pole karne, a tam najlepiej zachowuje się Cristiano Ronaldo. Portugalczyk po ponad 500 minutach bez bramki w Europie, obudził się w najlepszym możliwym momencie strzelając swoją trzecią i czwartą bramke w tych rozgrywkach. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Przed rewanżem na Santagio Bernabeu trudno szukać argumentów przemawiającymi na korzyść Bayernu, poza jednym. Do gry prawdopodobnie wróci Robert Lewandowski, a jak wiadomo nie ma na świecie chyba drugiego piłkarza, który miałby taki patent na drużynę z Wysp Iberyjskich. Ronaldo znów jest wielki, a Madryt szykuje się na pierwszą w historii obronę trofeum. Do tego jednak długa droga, a kolejny krok zobaczymy 25 marca o godz. 20.45.